Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Washington Square Park

Go down 
+17
Spectrum
Victor Mancha
Wiccan
Scarlet Witch
Spider Woman
Deadpool
Captain America
Zoja Voron
Amora
Joan Nilsen
Daredevil
Black Panther
Carnage
Morgana le Fay
Helbindi
Flash Thompson
Loki
21 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Wto Lip 24, 2012 2:45 pm

First topic message reminder :

Washington Square Park - Page 5 800px-Washington_Square_Park_Chess_Players_by_David_Shankbone
Washington Square Park - Page 5 800px-Washington_Square_Arch_by_David_Shankbone
Washington Square Park - Page 5 800px-WashSqParkand5thAve
Washington Square Park - Page 5 800px-Central_Fountain_Wash_Square_Park_by_David_Shankbone

Washington Square Park - Page 5 450px-Hangman%27s_Elm_by_David_Shankbone

Park miejski znajdujący się na Manhattanie. W związku z sąsiedztwem z New York University i położeniem w Greenwich Village, jego okolice są zamieszkiwane przez intelektualistów i artystów. Park jest znany z wbudowanych szachownic zachęcających do publicznego grania w szachy na świeżym powietrzu. W obecnej postaci otwarty został w 1871 r. i jest czynny przez cały rok. Zajmuje powierzchnię 39,000 m².
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com

AutorWiadomość
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Pią Sie 07, 2015 10:57 am

Wdech, wydech.
Zatrzymał się na trawniku nieopodal fontanny i oparł dłonie na biodrach. Zmęczył się, dobrze. Bardzo się starał, aby ten bieg był naprawdę solidny i dał mu w kość. Pomagało mu to się odrobinę zrelaksować, na moment odbiec myślami od problemów i skupić się na przyjemnym bólu w mięśniach. Chociaż krótkim. Ostatnia misja dała mu wiele do myślenia. Wyciągnął z niej więcej, niż chciał i zamierzał. Przede wszystkim - powinien był bardziej przyjrzeć się SHIELD i Hydrze...czy na pewno jego arcy-wróg przeminął? Czemu SHIELD zataja ważniejsze informacje?Pokręcił głową. Jego lekkomyślność na pewno odbiło się na życiu tysięcy osób...
Zastanawiał się, co poszło źle. Jakim cudem Hydra zdołała przetrwać, nie zwracając przy tym niczyjej uwagi? Jak udało im się zdobyć tyle informacji, wpływów?..
SHIELD.
Próbował odgonić od siebie tę myśl. Lecz..co jeśli ma rację? Znając jego, pewnie zaraz po tym biegu wróci do mieszkania i zacznie własne śledztwo. Nie mógł odpuścić. Coś jest nie tak.
Wytarł kropelki potu wierzchem szarej koszulki, którą miał na sobie. Szara koszulka i granatowe spodnie do biegania. Cóż, jego garderoba nie była zbyt okazała, a elementy ubrań powtarzały się, więc ludzie często mogli go widzieć w takim stroju. Ale i tak niewielu go poznawało, całe szczęście.
Rozejrzał się dookoła - zaledwie kilka osób spacerowało po tej części parku. Cóż, nadal było bardzo wcześnie. Wykonał jeszcze kilka ćwiczeń rozciągających na koniec i udał się do fontanny, siadając na jej betonowej przybudowie. Obserwował, jak leniwie rozbudza się życie dookoła niego. Coraz więcej biegaczy pojawiało się dookoła, spacerujących ze swoimi pupilami, rowerzystów. Słońce wspinało się coraz wyżej po nieboskłonie, przyjemnie pieszcząc skórę. Przymknął oczy, wsłuchując się w świergot ptaków i odgłos butów stąpających po betonowym deptaku. Jeszcze tylko chwila spokoju i będzie się zbierał. Ale za moment.


Ostatnio zmieniony przez Captain America dnia Nie Sie 16, 2015 5:13 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Deadpool

Deadpool


Liczba postów : 204
Data dołączenia : 08/08/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Nie Sie 16, 2015 5:02 pm

Molestowanie Capa - Akt I: Biodra (Nooo, to jeszcze nie akt)

Spokój wokół Steve'a nie mógł jednak trwać długo - nie, gdy Kapitan sam postanowił pokusić zły los myślami. Tymi o Hydrze (Hail!).
- Czy to zwykły, próbujący dbać o swoją figurę i kondycję fizyczną przechodzień? Czy to gender bender Rondy Rousey? Nie, to Chris Evans aka dawny Johnny Storm, gdy ten był jeszcze biały (Ten to wie, co to znaczy zaszaleć z opalenizną) aka Steve Rogers aka dinozaur (A propos, powinniśmy obejrzeć w końcu Jurassic World) aka Captain America! (Czy tylko ja odczułem tutaj potrzebę zanucenia hymnu Stanów Zjednoczonych?) (A tak na poważnie to mieliśmy na myśli to) - Najpierw rozległ się podekscytowany, kobiecy krzyk gdzieś w pobliżu (On your left!), a zaraz potem - przed Rogersem zmaterializowała się (Bamf!) Lady Deadpool. Mężczyzna nie miał jednak wystarczająco czasu na zaskoczenie - na pewno u niego spowodowane, bo przecież nie tylko znajomy mu Najemnik z Pyskiem ni stąd, ni zowąd teleportował mu się przed nos, gdy Ameryka w pełni rozkoszował się (Rozkoszować, to on się dopiero będzie. Mrau) spokojnym, relaksującym porankiem, ale na dodatek przed owym nosem znajdował się teraz dość pokaźny, trzęsący się lekko biust (Nie mam niestety na wyposażeniu żadnego stanika. Dotychczas nigdy nie był mi potrzebny! Koronkowe majteczki na wypadek spotkania ze Spider-Manem to co innego, no ale biustonosz... Będę musiała pożyczyć później jakiś od żony, jak już wrócę z pracy. Ale na razie - ♫ ♪ jiggle jiggle jiggle. W rytm "wiggle wiggle wiggle"), czyli atrybut, którym Regenerujący się Degenerat dotychczas nie dysponował. Nim Cap zdążył jakkolwiek zareagował, blondynka była już w trakcie rzucania się na niego - a ułamek chwili później oboje znajdowali się w fontannie, Steve pod cb'ową siostrą, przygnieciony i tym samym unieruchomiony (Incesty, sprośnie).
- Ups, teraz jestem cała mokra - skomentowała, by zaraz zachichotać słodko, zdając sobie sprawę z wypowiedzianych właśnie, niby to przypadkowych dwuznaczności (Nie były przypadkowe). Wanda Wilson ułożyła się wygodnie na umięśnionym ciele Kapitana i rozpoczęła monolog:
- Wiesz, Cap, że to spotkanie to prawdopodobnie początek czegoś wielkiego? I nie mówię tylko o entuzjazmie na mój widok, jaki zaczyna pojawiać się w twoich spodniach. - Poruszyła lekko swymi zgrabnymi bioderkami, by zawstydzić blondyna nie tylko słowami, ale i zachowaniem (On nas za to zabije) (Oj tam, to tylko niewinne molestowanie najważniejszego super-bohatera Stanów Zjednoczonych!) (No właśnie, kto o tym nie marzy? Ja jestem po prostu wystarczająco śmiała, by się tego podjąć. Poza tym, Rogers nie zabija. Chyba. Może z nami będzie miał swój pierwszy raz! W zabijaniu, oczywiście. A o czym wy pomyśleliście, zbereźni czytelnicy?!).
- Odkąd od ostatniego wieczoru jestem kobietą, zaczęłam sobie zdawać sprawę, jak wielka więź nas łączy, wiesz? Jeszcze gdy byłam małym chłopcem, który dopiero co poznawał swoje ciało (Poprzedniej nocy też poznawaliśmy swoje ciało!) (Bardzo dogłębnie, pun intended), a cały mój pokój pełny był plakatów z tobą i Beą Arthur - najważniejszymi autorytetami mojego życia - wzrok czasami uciekał mi na te pierwsze, podczas wspomnianego poznawania. A teraz... Teraz przemogłam się, by podczas mojego regularnego podglądania ciebie z lornetką, jak biegasz i prężysz to piękne, muskularne ciało męskiej wersji Rondy Rousey, w końcu... Zaatakować. - Szeroki uśmiech aż odkształcił czerwony materiał, który zakrywał twarz Lady Deadpool.
- Szczególnie, że może i małżeństwa homoseksualne są teraz legalne w całych Stanach, to "Wanda Wilson-America" brzmi zdecydowanie lepiej, niż "Steve Wilson" - bo ty musiałbyś przejąć nazwisko po mnie, gdybym nadal była facetem. A wtedy ktoś mógłby pomyśleć, że te "Wilson" to po Falconie - a takich niedomówień byśmy nie chcieli, prawda? Ale możemy na cześć przyszłego, czarnoskórego Kapitana Ameryki nazwać naszego syna Sam. A córkę może Peggy? Pomyślimy o tym, gdy już mnie zaciążysz i będziemy znali płeć. Przy bliźniakach byłabym za Carol i Carlosem. Nawet, gdyby trafiły się dwie dziewczynki. Szczególnie, gdyby trafiły się dwie dziewczynki! - paplała z coraz większym entuzjazmem, by ostatecznie ułożyć policzek na mostku Kapitana i westchnąwszy rozkosznie, dodać już spokojniej:
- Jestem teraz taka szczęśliwa, wiesz? ♫ ♪ From the first time I saw you I knew that you'd be mine... And from the first glance you gave, my world it slowed, you stopped the time... - zanuciła, przymykając oczy i ani myśląc zejść ze swojego Steve'a.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Nie Sie 16, 2015 5:26 pm

Najpierw usłyszał jakiś bojkot, z którego nie zrozumiał ani słowa. Okej, może to jego nazwisko w zestawieniu jeszcze mógł pojąć (ha-ha) to reszty ni w ząb. Co młody Storm mógł mieć z nim wspólnego? To jednak nie było istotne.
Bo tego, co było dalej, w ogóle nie pojmował.
- Zaraz, za- nie zdążył dokończyć, gdy usłyszał kolejną nawijkę. O biuście, tym razem.
Zastanawiał się, czy trafił na przedsionek piekła.
Właśnie kilka sekund temu, ni stąd, ni zowąd, zmaterializowała się przed nim rozentuzjazmowana kobieta w bardzo znajomym stroju. Nie miał z nim jednak żadnych przyjemnych wspomnień. I coś czuł, że to spotkanie też nie zakończy się najlepiej.
Otworzył usta,mając coś powiedzieć, lecz nie dał rady - wylądował plecami  w fontannie. Z kobietą na swojej piersi (która przez przypadek go odrobinę podtopiła i przez chwilę widział jej maskę przez taflę wody). Styczność z zimną wodą wywołała u niego małe dreszcze i lekki szok. Zaczął machać rękoma, starając się odsunąć od siebie natrętną prześladowczynię i wyjść z fontanny, lecz nie dał rady. Jeszcze.
- KIM TY JEST - momentalnie zastygł, gdy poczuł, jak dziewczyna sugestywnie ociera się o niego swoimi biodrami. Krew się w nim gotowała.
Odkąd od ostatniego wieczoru jestem kobietą...
Acha.
Stevenowi wszystko poukładało się w głowie w logiczną całość, o ile można nazwać cokolwiek tutaj logicznym. Wade Wilson, ten...najemnik. Nie mógł dobrać w głowie odpowiednich epitetów, jednak nawet to mówiło samo za siebie. Spotkał go raz, gdzieś, podczas jakiejś misji. Pamiętał, że były z nim problemy. Więcej niż z innymi najemnikami. Jednak najważniejszym pytaniem, jakie gnębiło teraz Rogersa było: Jak?
Nie pamiętał, by kiedykolwiek spotkał się z przypadkiem takiej nagłej zmiany płci. Szczególnie "od wczoraj".  
Cierpliwie, z miną męczennika, wysłuchiwał, co ma do powiedzenia... pani.. Wilson. Wpatrywał się  w niebo, mocno zacisnąwszy wpierw szczękę, i starał się przetrwać jej opowieść o dojrzewaniu. To będzie miało poważny wydźwięk w jego życiu.
"Zaatakować? Związki homoseksualne? "Wanda Wilson-America" brzmi zdecydowanie lepiej, niż "Steve Wilson"? DZIECi?"
Przy córeczce Peggy stracił cierpliwość i zwyczajnie zrzucił ją do wody obok, gdy ta, zrelaksowana, rozłożyła się na nim wygodniej.
Czym prędzej wstał na równe nogi i wyszedł z fontanny, ociekając wodą. Rozejrzał się dookoła i dostrzegł kilku przechodniów, którzy oglądali całe to zajście, jednak pod spojrzeniem Kapitana błyskawicznie odwracało wzrok i wracało do swoich przerwanych czynności. Wytarł twarz wierzchem dłoni i skupił wzrok na lady Deadpool.
- Czego ty ode mnie chcesz, do cholery. - starał się tego nie wypowiedzieć zbyt głośno, co z resztą było trudne. - nie przypominam sobie, byśmy mieli jakieś sprawy do załatwienia. - skrzyżował ręce na piersi i starał się przybrać neutralny wyraz twarzy, nie okazując swojego oburzenia i zdenerwowania - Przykro mi, że burzę twoje szczęście, panno Wilson, ale obawiam się, że chyba masz mi wiele do opowiedzenia. - dodał nieco ostrzejszym tonem niż planował, ale ona i tak pewnie nie zwróci na to uwagi. A on był poważnie wytrącony z równowagi.
I czemu to on miałby przejmować nazwisko?...
Powrót do góry Go down
Deadpool

Deadpool


Liczba postów : 204
Data dołączenia : 08/08/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Nie Sie 16, 2015 5:32 pm

Molestowanie Capa - Akt II: Pierś i karcący klaps (Nooo, nadal nie jest to akt. Ale już niedługo!)

- Jak to czego chcę? - zapytała Lady Deadpool z miną pod maską, jakby Steve zadał właśnie najgłupsze pytanie na świecie.
- Miłości! Romansu! Długich, namiętnych nocy, poprzedzanych romantycznymi wieczorami. Teleportujmy się teraz do Vegas! Mam 25 miliardów, więc będziemy mogli pozwolić sobie na porządny miesiąc miodowy. W muzeum dinozaurów czy gdzieś indziej, gdzie będziesz mógł powspominać stare, dobre czasy swojej młodości, kochanie. - Najemniczka wymawiała żywo każde słowo, wyraźnie przejęta całą sytuacją. Pod koniec ostatniej wypowiedzi złapała gwałtownie dłoń Rogersa i przyłożyła ją sobie - a jakżeby inaczej - do jednej z własnych piersi.
- Och, Kapitanie mój, Kapitanie - sam zobacz, jak me serce bije dla ciebie! Jak szaleje przez twoją obecność! (Myślę, że nie da rady w ten sposób wyczuć bicia naszego serca) (Ameryka dotyka naszego biustu!) Ej, ej, ej, bez takich, za jaką kobietę mnie macie? Nie cały kontynent zasługuje na tę przyjemność, by macać moje piersi! - Wanda Wilson nie tylko zmusiła Steve'a, by ten przyłożył rękę do jednej z jej krągłości. Natychmiast podyktowała jego palcom, za pomocą swoich, by te pochwyciły pierś kobiety i ścisnęły ją mocno. Blondynka wręcz instruowała w tamtym momencie silną, męską dłoń naszego niewinnego Kapitana, bez najmniejszego wahania czy wstydu (gdyż bezwstydna anty-bohaterka gotów była mu się bez oporów oddać, nawet tu i teraz, przy tej fontannie!), jak ten ma za jej pomocą ową dotykać, ugniatać, aby sprawić Regenerującej się Degeneratce jak największą przyjemność, wydobyć z jej słodkich, pełnych ust cichy jęk aprobaty, pierwszy i dru... (Okej, okej, stop, bo zaraz będziemy musieli wstawić tu ostrzeżenie o treściach +18 - nie żeby reszta moich postów tego nie wymagała - a chcę, żeby wszyscy - w s z y s c y - mogli widzieć tę cudowną sesję, to znęcanie się nad Kapitanem! Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nikt i tak by tamtego ostrzeżenia nie przestrzegał... A, w sumie) Wracając więc. Zarówno autor, jak i Deadpool nie wątpią, że w którymś momencie Kapitan by po prostu nie wytrzymał (W końcu, już wcześniej mu się krew gdzieniegdzie gotowała, hihi) i zabrał rękę (Zrobiłby tak... ? Chlip). A nawet jeśli nie - tak czy siak, Lady Deadpool zaraz przybliżyła się do niego z powrotem, przytulając się swym, odpowiednio krągłym wszędzie tam, gdzie trzeba, kobiecym ciałem, do tego perfekcyjnego, muskularnego ciała ikony Stanów Zjednoczonych. Znów się pod wpływem bliskości tego mężczyzny uspokoiła. Westchnęła cichutko i nawet zamilkła na krótki moment, pozwalając tym samym Rogersowi dokończyć swoje pytania i składanie chaotycznych myśli. Nawiasem mówiąc - ciekawe, że Ameryka podsumował wszystko... zastanawianiem się nad tym, dlaczego to on miałby przejmować nazwisko (Zastanawiał się nad  t y m? Awwww, więc jednak nie przeszkadza mu wizja naszego ślubu, tylko sam fakt, kto ma przejąć po kim nazwisko! Jednak mu zależy! On jednak tego chce! Ukrywa się pod maską fałszywego zażenowania, a tak naprawdę odwzajemnia całe to pożądanie i miłość, jaką ja, Wanda Wilson aka Lady Deadpool aka najlepsza, najzabawniejsza, najbardziej charyzmatyczna i seksowna najemniczka w całym multiwersum, czuję do niego! Kapitanie, wszystko wyszło na jaw!). Tu przypominam, że czerwone nawiasy - o ile pozbawione są one kursywy lub pogrubienia - słyszalne są dla wszystkich postaci wokół.

- Wiele do opowiedzenia? - Wanda uniosła schowany za maską łuk brwiowy, gdy ostry ton Steve'a wyrwał ją z romantycznego nastroju.
- Kapitanie Ameryko (O-ho, zwróciła się pełnym imieniem i nazwiskiem) (Capowi się dostanieee!), uważaj jak się zwracasz do swojej przyszłej małżonki. Bycie męską wersją Rondy Rousey nie daje ci przyzwolenia na krzyczenie na mnie. Czy. Się. Rozumiemy? - odparła tonem wyjątkowo poważnym i wręcz... przerażającym. Gdyby nie rękawiczka Lady oraz ubranie Steve'a, paznokieć tej pierwszej może i nawet przebiłby skórę na mostku drugiego, gdy Wanda wciskała mocno palec wskazujący w tę część ciała Rogersa. W następnej chwili jednak karmazynowy materiał na twarzy "pani Wilson" mocno się odkształcił, gdy ta z powrotem uśmiechnęła się słodko, z chwili na chwilę lawirując między dwoma, kompletnie przeciwnymi sobie nastawieniami.
- I mój kolor to #ad0000, a nie #cc0000, jak już masz mnie cytować! Bądź grzecznym chłopcem, Kapitanie, albo następnym razem spotka cię bardziej bolesna kara, niż mały klaps - zamruczała sugestywnie, a jej smukła dłoń wylądowała na jednym z pośladków Ameryki - ze zdecydowanie godną eksperymentu Weapon X, naprawdę sporą siłą.

- Ależ oczywiście, że mam ci wiele do opowiedzenia! W twoich pięknych, amerykańskich oczach wręcz błyszczy się ciekawość, skąd one się wzięły, wiesz? Nawiasem mówiąc, nie krępuj się tak z patrzeniem na nie. - Wanda przeniosła łapkę z czterech liter na głowę Capa i przechyliła ową tak, by spojrzenie Steve'a skierowane było na parę jej większych "oczu". A zaraz potem zaczęła opowieść - nawet jeśli Steve zacząłby protestować. O tym, jak to z żoną postanowiła - wtedy jeszcze jako mężczyzna - wybrać się na wspólną misję. O tym, jak to pierwszy mg zrezygnował po pierwszym poście, ze względu na miliard innych sesji. Jak drugi zwlekał ze swoim przez kilka miesięcy. Jak trzeci rzucił w Najemnika z Pyskiem oraz jego demoniczną małżonkę czarnoskórym egzorcystą, ninja-podróbą Deadpoola oraz miliardem suchych jak Sahara kawałów, opierających się na stereotypach. O tym, jak po pełnym zabijania wieczorze, Shiklah udała się do swego królestwa, by odpocząć, a Regenerujący się Degenerat - na wysypisko, by opchnąć zdobyte podczas misji karabiny Chitauri. "To tak naprawdę była tylko wymówka, bo tam kryjówkę ma moja biologiczna córka. Miała. Elena Wilson. Niestety, nic z tego nie wyszło i ostatecznie nie mam jednak biologicznej córki. Ale mam Spartę! Co z tego, że adoptowaną! Przynajmniej nie zostawiła taty! Zaraz przejdziemy do tego adoptowania.". Ciąg dalszy długiej, pełnej niepotrzebnych szczegółów paplaniny - o tym, jak to Deadpool został przygnieciony przez spadającą gwiazdę. Jak spadająca gwiazda okazała się skalistym kokonem, zamieszkałym przez małą, przeuroczą ośmiorniczkę. Jak to Wade znalazł więcej tych stworzonek. I kosmitów - przerażających, okropnych kosmitów, którzy chcieli porwać i pożreć niewinne ośmiorniczki. I zniszczyć Ziemię! Tak Wanda powiedziała - że chcieli podbić Ziemię. "Ale, podając się oczywiście za ciebie, najlepszego kandydata na przedstawiciela naszej planety, zrobiłam z nich martwych kosmitów. I zdetonowany statek ufo. Wysłali jakiś sygnał w kosmos, ale nie wiem, co to było. Pewnie informacja dla całej galaktyki, jakim postrachem dla inwazji obcych jest Kapitan Ameryka! Albo po prostu ostatnie tchnienie kosmicznej telewizji satelitarnej". Do tego cała masa detali na temat organizowania ośmiorniczkom nowego domu...

- ... A gdy myślałam, że już w końcu mogę odpocząć, odwiedziła mnie tamta kobieta. Miseczka C - tak ją nazywam, bo nigdy mi się nie przedstawiła - zaproponowała mi kontrakt na pięćdziesiąt miliardów dolarów, w tym połowa jako zaliczka. Za złapanie Winter Soldiera. To chyba była Hydra, bo symbole organizacji widniały na dokumentach. Ale kto by się tym przejmował? Teraz najważniejsi jesteśmy ty i ja. Nasze nie-tak-znów-małe... - Tu Lady Deadpool westchnęła rozkosznie, jednocześnie przesuwając dłonią niebezpiecznie blisko not-so-Little Steve'a (Mam kamery poukrywane w łazienkach Avengers Tower, pamiętacie?) - ... Americapool. - Ostatecznie, Wanda - mimo wszystkich tych niepotrzebnych szczegółów, których nie śmiała pominąć, a które były w całym opowiadaniu zdecydowanie zbędne -zapomniała o właściwym celu historii - "dlaczego Deadpool to teraz kobieta?". No nic, Cap będzie musiał jakoś przeżyć tę niewiedzę.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Wto Sie 18, 2015 11:04 pm

Grymas  mimowolnie pojawił się na jego twarzy, gdy Wanda zadała pierwsze pytanie. W tej właśnie chwili uświadomił sobie, że źle dobrał słowa w swojej wypowiedzi. I zaraz odczuje tego skutki.
Wyraz niezadowolenia  powiększał się z każdym słowem Lady Deadpool. Nie wiedział w jaki sposób mógłby zaingerować w jej szalone wizje, ba, podejrzewał, że jego chęć wykaraskania się z tych niecodziennych opałów mogłaby jedynie pogorszyć jego sytuację - więc milczał. Myślał, że obserwując ją zdoła zapobiec kolejnym nieprzewidzianym ( i niekoniecznie mile widzianym) napadom "czułości" od strony najemniczki...och, tak bardzo się mylił. Chwilę później kobieta z niesamowitą siłą chwyciła go za rękę i przyłożyła do swych piersi. Czerwone lampki reakcji błyskawicznie zamigotały w jego głowie, jednak oderwanie dłoni od tej kobiety było po prostu trudne. Nie, żeby Rogersowi się to podobało, wręcz przeciwnie - nie lubił i nie zamierzał obłapiać kobiety, do której najzwyczajniej na świecie nic nie czuł. Nie wspominając o tym, jakie było to nieprzyzwoite.  Odczuwał jedynie zażenowanie i sfrustrowanie całą tą sytuacją. Tak więc gdy Wanda postanowiła dać jego palcom kilka wskazówek - zwyczajnie odmówił. Może i posiadała ona nadludzką siłę, jednakże on też nie był zwykłym człowiekiem. Oderwał szybko swoją dłoń od kobiecego ciała, ponownie skrzyżował ręce na piersi i odsunął się od niej kilka kroków.
- Może trochę...samokontroli? Cenię swoją przestrzeń osobistą. - tutaj ponownie odsunął (odkleił) od siebie Lady Deadpool. Zmarszczył brwi, słysząc, jak kobieta zwraca się do niego pełnym tytułem - Owszem, wiele do opowiedzenia. I nie jesteś moją przyszłą małżonką, z wielki bólem muszę Ci to oznajmić. - odwarknął i odsunął od siebie jej rękę z mocno wbijającym się w jego skórę palcem. Nie wiedział, o co jej chodziło potem, więc puścił to mimo uszu. Jakie kolory, do diaska?
Zacisnął zęby i ponuro wpatrywał się w jej zamaskowaną twarz. Z wielkim bólem postanowił zignorować jej bezczelne zachowanie i wysłuchać, co powie dalej. Może w tym trajkocie uda mu się wyłowić coś wartego uwagi.  Na wzmiankę o "drugiej parze oczu" również nie odpowiedział, nadal śledząc zmarszczki na czerwono-czarnej masce (co musiał sobie wywalczyć, bo po raz kolejny Wanda postanowiła podyktować jego ciału jakieś warunki). Och, jaką on miał ochotę, by po prostu wrócić do domu... SAMEMU.
Całej historii wysłuchał z miną człowieka, który zbyt wiele widział w swoim życiu i nic już nie da rady go zdziwić. Postanowił obrać taktykę słupa soli - postał sobie chwilę, posłuchał jednym uchem, trochę wypuścił drugim.. generalnie to NIE MIAŁ ZAMIARU analizować ani jednej informacji z tej historii. No, może prócz kilku szczegółów. Nie potrzebował więcej zmartwień ani zbędnych informacj iw swoim życiu.
- Współczuję. Ta historia z córeczką. - wtrącił się tu i ówdzie w jej potężnym słowotoku.  Kosmici, komety, ośmiorniczki, żony, przedwieczni - na wszystko tylko kiwał głową. W sumie.. Kapitan faktycznie powoli stawał się człowiekiem, którego może mało co zadziwić. Ze zdumieniem powoli odhaczał kolejne dziwne przypadki ze swojej listy. - zaraz, co? - ocknął się pod koniec opowieści - jakie znów sygnały?! - wpatrywał się w nią szeroko rozwartymi oczyma i od razu chwycił za swój magiczny zegarek-komunikator - nie było chwili do stracenia, trzeba jak najszybciej powiadomić Starka i całą resztę.  Ostatniej rzecz jakiej pragnął była właśnie inwazja z kosmosu.
Musiał poczekać, aż komunikator rozbudzi się i sprawdzi, że nic mu nie jest po kontakcie z wodą. Gdy już miał wybierać pierwszy numer, z ust Wandy padło słowo-klucz. Takie słowo-klucz, które miało moc oderwania Rogersa od niemal każdej czynności i poświęceniu całej jego uwagi na osobie mówiącej. - Winter Soldier? - jego głos był tak mocno zabarwiony niedowierzaniem i nadzieją, że mógłby przysiąc, iż jego twarz mówiła to samo. - Hydra chce Zimowego Żołnierza? - Kapitan przez dobrą chwilę bez słowa stał w miejscu, ignorując poczynania najemniczki. Za to jego myśli szalały w najlepsze. Czy to oznaczało, że on im UCIEKŁ? BUCKY ZDOŁAŁ IM UCIEC?! W jego głowie zaczęły kreować się miliony scenariuszy, jak to Bucky odzyskał pamięć, został porwany przez inną złą organizację, został przechwycony przez SHIELD lub postanowił zacząć normalne życie. Stop. Stop, Rogers, opanuj się. Odetchnął głęboko. Hydra szuka Bucky'ego, a to oznacza... że on ma większe szanse, by go odnaleźć. Nie ma do dyspozycji żadnych hydrowych placówek ani kryjówek, musi radzić sobie sam..  Spojrzał bystro na stojącą przed nim kobietę i chwycił jej obie dłonie, przysuwając ją nieco bliżej - opowiedz mi proszę coś więcej o tym niezwykłym zleceniu. I o tej kobiecie - jakieś znaki szczególne? Jak wyglądała? - zapewne nie zdołał zakamuflować swojej ekscytacji, lecz nie to teraz było ważne - liczą się informacje. - Złapałaś jakiś trop? Czemu go szukają?
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Czw Sie 20, 2015 12:45 pm

W pewnym momencie entuzjastyczną paplaninę Wandy i bardziej stonowane wypowiedzi Steve'a przerwał dość charakterystyczny dźwięk, w którym Kapitan Ameryka bez wątpienia rozpoznał odgłos standardowo wydawany przez jego komunikator. Już po chwili natomiast nadana została wiadomość - najpewniej przez jakiegoś agenta, gdyż Rogers nie był w stanie rozpoznać głosu mówiącego:
-Nastąpiło fizyczne naruszenie systemów bezpieczeństwa Avengers Tower. Do środka dostali się intruzi. Panna Maximoff i pan Stark są już na miejscu- nie potrwało długo, nim za pierwszym komunikatem podążył następny, tym razem przekazywany świetnie znanym Rogersowi głosem Jarvisa, a więc najprawdopodobniej wysłany przez samego Tony'ego:
-Pan Barnes przebywa w Avengers Tower i liczy na spotkanie.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Deadpool

Deadpool


Liczba postów : 204
Data dołączenia : 08/08/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Wto Sie 25, 2015 7:50 pm

Molestowanie Capa - Akt III: Łóżkowe przebieranki (Nooo, nie do końca łóżkowe. Aktu też nadal nie ma, ale jest coś lepszego! Trzymają się za ręce, a przecież w wieku Steve'a wiele poza trzymaniem się za ręce zrobić nie można - dla dziewięćdziesięciolatków to taki odpowiednik ostrego, brutalnego seksu. Biedny Stark)

Skoro Rogers ignorował większość słów, jakie wydobywały się z nigdy niezamykających się ust Lady Deadpool, to najemniczka najwyraźniej postanowiła nie pozostawać mu dłużną. Czy to wtedy, gdy Steve zalecał jej więcej samokontroli, oznajmiał, że "Wanda Wilson-America" nigdy nie ujrzy światła dziennego (Woli Steve'a Wilsona, tak?), czy pytał o sygnał ze wspomnianego przez Regenerującą się Degeneratkę pojazdu ufo - nic z tego nie docierało do Najemniczki z Pyskiem i nie przerywało jej niekończącego się nawijania. Tu jednak nawet autor nie jest pewien, czy było to działanie zamierzone i kobieta specjalnie nie dopuszczała do swoich uszu tych wypowiedzi Kapitana, które jej się nie podobały czy naprawdę ich nie słyszała - bo np. zagłuszała je wspomniana paplanina pani Wilson. Tak czy siak, do Wandy po prostu nie docierały żadne z werbalnych protestów Steve'a. Niewerbalnych zresztą też - gdy tylko Ameryka odpychał ją od siebie, ta przyklejała się z powrotem i znów obłapiała go wszędzie tam, gdzie och - "jakie było to nieprzyzwoite". Wilson nie oponowała też, gdy ponownie skrzyżował ręce na jej piersi (na czymkolwiek to polega). Dopiero gdy Cap zaczął bawić się swym zegarkiem, Lady Deadpool przerwała (ale tylko na bardzo krótki moment!) swój nieustanny się bełkot, by spojrzeć z niezadowolonym grymasem - zmarszczyła wtedy czoło, oparła dłonie o biodra i fuknęła:
- Ktoś cię chyba nie nauczył kultury, Kapitanie? - Zaraz jednak, jak gdyby nigdy nic, wróciła do swojej postawy i wesołego nawijania sprzed chwili (Ach, w prawdziwej miłości trzeba umieć akceptować wady ukochanego).

Sytuacja znów się zmieniła, kiedy Kapitan ożywił się na wieść o Zimowym Żołnierzu.
- Yup, Hydra chce Bucky'ego. - Wanda kiwnęła potwierdzająco głową.
- Przed chwilą to powiedziałam, jak ty mnie słuch... ?! - I wtem, Cap dokonał niemożliwego - Lady Deadpool nagle zaniemówiła. Zwróciła oczy na swe kobiece dłonie, ujęte teraz w pewny, męski chwyt Steve'a. Zrobiła to niepewnie, bojąc się, że to tylko sen - że gdy tylko spojrzy w tamtym kierunku, to gwałtownie się obudzi i... Ale Rogers dalej tu był. Dalej ją trzymał (Za ręce, Kapitan trzyma nas za ręce, O BOGOWIE, marzenia się spełniają, we're touching ourselves tonight!). Serce najemniczki momentalnie przyspieszyło, a jej twarz oblał niesamowicie wyraźny rumieniec. Och, a te bystre, śmiałe spojrzenie mężczyzny... Regenerująca się Degeneratka aż musiała odwrócić swoje, gdyż jeszcze chwila i ugięłyby się pod nią kolana.

- O-o-powiedzieć o t-tej kobiecie? J-ja... Mogę... Wszystko dla ciebie, ukochany! - zaczęła, jąkając się z emocji, ale gdy kończyła wypowiedź, wrócił już jej charakterystyczny ton głosu, pełny entuzjazmu oraz energiczności.
- Znaki szczególnie, hm. Przede wszystkim, miała bardzo charakterystyczne oczy. Duże i rzucające się, cóż, w oczy. Mam nadzieję, że autor nie zabije mnie za powtórzenia w wypowiedziach - w końcu nie wolno bić kobiet! Wracając - do tego wydawały się one niesamowicie jędrne. Fantazjowałam o nich, kiedy później dotykałam swoich. Do tego oczywiście niesamowity tyłeczek - niewielki, ale ładny i okrąglutki, idealny do dotykania. O nim fantazjowałam, kiedy dotykałam trochę później swojego. Ciekawe, czy "Miseczka C" twerkuje. Autorka niby mówiła, że nie - ale z Hydrą nigdy niewiadomo, c'nie? I yup, o tym też fantazjowałam. Ach, miała też bardzo fajne nogi! Może nie była wysoka, ale jak na swój wzrost były one długie, zgrabne i szczupłe. Ale żeby nie było - daleko jej do mnie! O wiele piękniejszą kobietę masz tutaj, przy sobie. Dosłownie w swych rękach, emotka-serduszko. - Lady Deadpool uśmiechnęła się uroczo do obiektu swoich aktualnych westchnień, a zaraz po tym zerknęła po raz kolejny na trzymane przez Kapitana dłonie - to znów skończyło się wyraźnym rumieńcem. Blondynka zagryzła mocno dolną wargę, nie mając pojęcia, jak inaczej rozładować szalejące w niej emocje. I jak uspokoić równie niespokojne serce, które pędziło pod jej piersią z szybkością, która mogłaby konkurować z pełnią możliwości Flasha (Chwila, nie to uniwersum (Ale Quicksilver nie jest odpowiednio szybki) (A Speed?) Meeeh, Speed nie jest tak znany, jak Flash).

- Czy złapałam jakiś trop? Właśnie dlatego zwróciłam się do ciebie, mój drogi Kapitanie - odparła, po ostatnich dwóch pytaniach Steve'a. Przy tym, w jej oczach pojawił się błysk, który nie wróżył niczego dobrego - a usta aż wykrzywiły materiał czerwonej maski, w cwanym grymasie.
- Zanim powiem więcej - a jest co mówić - mam pewien warunek. Jak pewnie dobrze ci wiadomo, jestem najemniczką - więc nie robię niczego za darmo. Oczywiście, dla najważniejszego symbolu Stanów Zjednoczonych oraz idola moich młodzieńczych lat przewidziana jest odpowiednia zniżka. Dlatego jedyne, czego wymagam w zamian za informacje, to jeden... (miliard?) soczysty... (milion! Weźmy chociaż milion!)... buziak - odparła jak najbardziej poważnie - a w tym samym czasie uwolniła (choć trochę niechętnie) jedną z dłoni spomiędzy tych, należących do mężczyzny. Zrobiła to jednak tylko po to, by móc podwinąć swoją maskę nad nosek i odsłonić tym samym własne usta. Wanda zwilżyła je lekko językiem, po czym kontynuowała wypowiedź:
- Oczywiście, ma to być porządny buziak. Długi, głęboki, z języczkiem. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że tak szybkie i nieprzyzwoite propozycje, od tak oszałamiającej kobiety, mogą być dla ciebie problematyczne do spełnienia - więc postanowiłam ułatwić ci trochę sprawę. Powiedz tylko - kim? Peggy? Tony? Toni? Kobieca wersja ciebie, znaczy, Ronda Rousey? A może... - Wolna łapka Regenerującej się Degeneratki sięgnęła pasa - przekręciła coś w nim i już po chwili, przed Rogersem stała nie Lady Deadpool, a... Bucky. Sebastian Stan, w całej swej przystojnej, praktycznie gołej krasie. Bo sami spójrzcie, jak mało zasłaniał jego aktualny strój. Jak dobrze mieć induktor holo-obrazu w ekwipunku.

I wtem, cały nastrój zburzony został przez nagły sygnał komunikatora.
- Dzięki, tato. Jesteś taki kochany, że niszczysz córce romantyczne chwile sam na sam z Capem - burknęła głosem Barnesa, niezadowolona, w stronę mg (wtrącającego się niewiadomo po co - w końcu, kogo interesuje teraz AT? ... Chociaż. Oby intruzi nie zniszczyli moich kamer. Trzeba się pospieszyć, powstrzymać im, sprawdzić straty, ratować co się da! Moje nagrania Thora pod prysznicem!). Buckypool złapała (złapał?) szybko Steve'a za nadgarstek - czy gdziekolwiek trzymał on ten nieszczęsny zegarek-komunikator - mając nadzieję, że silny uścisk przytłumi wydobywające się z niego dźwięki. A jakby to nie wystarczyło, to Lady Deadpool zaczęła też odzywać się znacznie głośniej - nie żeby dotychczas była jakoś wyjątkowo cicha. Nie bez powodu wokół niej i Rogersa zebrała się spora grupa gapiów.
- Och, Steve, nie zwracaj na to uwagi. - Buckypool przesunął czule dłonią po policzku blondyna, mając nadzieję, że po tych wszystkich staraniach odwróci ową uwagę od przeszkadzających im dźwięków.
- Teraz masz mnie i nasz jeden, obiecany pocałunek. A potem, cóż... - tu Summer Soldierpool (Nie Winter, bo rozumiecie - ma na sobie strój kąpielowy) uśmiechnął się niedwuznacznie - ... możemy udać się do mnie. Usiądziemy na poduszkach, jak w dzieciństwie. Będzie fajnie, będziesz czyścić mi buty i wynosić śmieci - nasza tradycyjna gra wstępna, co? - zamruczał, podczas gdy jego usta znalazły się już na tyle blisko tych, należących do Kapitana, że Ameryka mógł poczuć nimi rozgrzany, pachnący Burritos oddech Buckypoola.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Pią Sie 28, 2015 9:29 pm

Nie sądził, że jego zapał i ekscytacja przerodzą się tak szybko w wyczekiwanie i zniecierpliwienie. Wpatrywał się w Wandę, pilnie śledząc każde jej słowo wypowiadane przez  zakryte usta, lecz jedyne, co tak naprawdę zwróciło jego uwagę, to bezsens jej dalszej wypowiedzi i dziwne jej zakłopotanie jego nagłym ruchem. Jego uśmiech powoli słabł,  kąciki upadały, układając usta się w martwą, prostą linię. Nadal mieli złączone dłonie - Steve z rozbawieniem obserwował, jak bardzo było to niespodziewane dla najemniczki. I, ku jego zdziwieniu, jak zmieniło się jej zachowanie. Na jego korzyść.  Inna sprawa, że już od dłuższej chwili chciał się od niej odsunąć, lecz to ona nadal trzymała go  w silnym uścisku. Sprawy nabrały innego obrotu, gdy wyczuł bardzo niepokojącą nutę w jej głosie - wtem błyskawicznie cofnął się o krok, spodziewając się, cóż, niespodziewanego.
Wanda zaczęła być konkretna. Była to miła zmiana do czasu, gdy nie poznał ceny nieobliczalnej najemniczki. Wykorzystał chwilę i oderwał się rękoma od kobiety, co pozwoliło mu na powiększenie odległości między nimi.
- Całus..? - wyszeptał, bardziej do siebie, niedowierzająco. Wanda odsłoniła kawałek swojej twarzy, gotowa do pocałunku, na co Rogers w odpowiedzi skamieniał i tyle. Owszem, jego oczy nie omieszkały ominąć ani jednej blizny na pokaleczonej buzi Lady Deadpool, ale, bądźmy szczerzy, to nie było przerażające. Kapitan Ameryka poczuł koszmar tego wszechświata i ból widzenia dopiero wtedy, gdy zamiast Wandy pojawił się jego najlepszy przyjaciel w bardzo niekorzystnym stroju.
Przez chwilę myślał, że dostanie zawału.
- Jak śmiesz?! - Steve nie zdążył dać jej żadnego kazania ani krytyki, które, jak na zawołanie, kreowały się w głowie, już na kilka stron a4, gdy przerwał mu  sygnał, uprzedzający nadanie komunikatu z jego zegarka.
"Nastąpiło fizyczne naruszenie systemów bezpieczeństwa Avengers Tower."
Z mocno zaciśniętą szczęką i z zaciśniętymi dłońmi wysłuchiwał płynących informacji, ciągle roztrzęsiony obecną sytuacją. Rzucił okiem na czarny zegarek, z którego wydobywał się komunikat, co niechybnie wykorzystał..a najemniczka i zakryła aparat dłońmi, tłumiąc nieco dźwięk. Rogers nie pozwolił, aby ta przeszkodziła mu w dalszym słuchaniu, więc nastąpiła chwila szarpaniny, którą Steve natychmiast przerwał zaraz potem. Jego oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły lekko, chwytając szybko powietrze. Nastąpiła chwila konsternacji i niezręcznej ciszy, gdy Steve rzucał wzrokiem od aparatu, do podrabianej wersji Bucky'ego.
-..słyszałaś to? - spytał dziwnie spokojnym głosem, co bardzo gryzło się z jego niedowierzającym wyrazem twarzy. Dopóki Wade-Wanda-Bucky nie przesunął dłonią po jego policzku. Odtrącił jej rękę nieco mniej czule i obrzucił ją żelaznym, niekoniecznie przychylnym spojrzeniem. - Nie. - sięgnął ręką do tego dziwnego urządzenia, z którego skorzystała wcześniej Wanda, aby zaprzestać tej dziwnej przemianie. - Skoro musisz mi tak utrudniać życie, trudno. Nie będę się bawił w Twoje gierki, nie poniżaj mnie ani moich przyjaciół - odparł zimno - jak widać, problem Barnesa rozwiązał się sam. Może później uda nam się dogadać w sprawie Twojej nieznajomej zleceniodawczyni, a póki co... - dostrzegł nagłe zgromadzenie wokół nich, zupełnie niepotrzebne. Zmrużył oczy na niechciane towarzystwo - prywatne sprawy, pozwolicie?
Bał się, że zaraz przestanie nad sobą panować. Całe to zajście z Lady Deadpool mocno poszarpało mu nerwy, ale ta wiadomość? O losie, ta wiadomość! Chciałoby się rzec, że jak dar z nieba, niestety Steve bardzo się obawiał, że może chodzić o najgorsze. A sama świadomość, że najprawdopodobniej Tony wysłał mu ten komunikat nie polepszała mu samopoczucia. On i Bucky w jednym pomieszczeniu nie było najlepszym rozwiązaniem. Całe szczęście Wanda była blisko.. I zaraz, zaraz, intruzi? Kto mógł towarzyszyć Jamesowi w tej samobójczej wyprawie do Avengers Tower? Miał tyle pytań, na które potrzebował odpowiedzi już, teraz. Zastanawiał się, co będzie szybsze - taksówka, czy nieco bardziej wysilający sprint..
Powrót do góry Go down
Deadpool

Deadpool


Liczba postów : 204
Data dołączenia : 08/08/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Wto Wrz 01, 2015 5:37 pm

Molestowanie Capa - Akt IV: Przechodzenie do konkretów.

Jakie to słodkie, że Steve był aż tak zniecierpliwiony, tak wyczekiwał, aż zwinny język Wandy przejdzie do rzeczy, wprawnymi ruchami zapewni mu spełnienie - poprzez zdradzenie obiecanych informacji. Poufnych danych na temat zleceniodawczyni Lady Deadpool, jak i samego zadania - danych, których blondynka w żadnym wypadku nie powinna nikomu wypaplać. W szczególności Kapitanowi Ameryce. Ach, jaką nieprzyzwoitą kobietą stawała się panna Wilson przy Stevie Rogersie.

Kiedy ten sięgnął do jej pasa, Najemniczka z Pyskiem nie oponowała. Zazwyczaj nie pozwoliłaby byle komu dotykać "dziwnych urządzeń", jakimi dysponowała. Jednak Cap nie był byle kim (On może dotykać mnie gdziekolwiek i jakkolwiek mu się tylko podoba, emotka-serduszko). Inna rzecz, że induktor obrazu Regenerującej się Degeneratki nie był prostym w obsłudze mechanizmem - próba wyłączenia skomplikowanego urządzenia kosztowała więc Rogersa jeszcze kilka holograficznych widoków po drodze. Każdym był Bucky, w najprzeróżniejszych wariacjach - w krótkiej, letniej sukience; zmysłowej, koronkowej bieliźnie oraz pończochach; tylko i wyłącznie w fartuszku o barwach flagi Stanów Zjednoczonych; lateksowym stroju z biczem w dłoni. Ostatni obraz, jaki wygenerował pas przed wyłączeniem, również przedstawiał Winter Soldiera - tym razem jednak całkowicie nagiego (Oczywiście, żeby uniknąć pełnej nagości, tagów nsfw i zakazów, zabraniających oglądać te posty niepełnoletnim - nasz Barnes wyposażony był w cenzurę!). Tak jak powiedział Deadpool - cenzurę. W strategicznych miejscach (Czyli na sutkach. Tylko. "18+" czcionką "Spider-Man". Białe na czarnym tle. Kocham Bea'ę Arthur. I Burritos. I dzisiejszy, piękny, wakacyjny dzień. Tak, wakacyjny. Autor nadal je ma. Hah, nadal czekacie, aż powiem, że żartowałem i cenzura przysłania jeszcze krocze... ? Nadal? Serio, czy wy nie macie nic ciekawego do roboty? Idźcie poczytać coś naprawdę ambitnego, głębokiego. Wciąż czekacie? No dobra, niech wam będzie - nie ma cenzury, przysłaniającej krocze).

- Nie słyszeliście Kapitana? P r y w a t n e sprawy - zaakcentowała wyraźnie, z groźnym błyskiem w oczach spoglądając na zgromadzonych wokoło, a chwilę później podkreśliła swoje słowa jeszcze raz - tym razem za pomocą pistoletu. Wystrzeliła z niego kilkakrotnie w powietrze nad sobą, a następnie wycelowała w cywilów. Nie potrzeba było niczego więcej, by tłum nie tylko stracił zainteresowanie, ale wręcz pobiegł szukać nowego gdzie indziej. Wanda wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu.
- Ja to wiem, jak obchodzić się z ludźmi. Mam tylko nadzieję, że ustrzeliłam przy okazji jakiegoś gołębia. Te wredne %$@!# pomalowały mi niedawno na biało mój cudowny skuter. A świeżo co go umyłam! Swoją drogą, "%$@!#"? Jesteśmy w komiksach? Wiecie, czytelnicy, że nawet w takich 18+, jak Night of the Living Deadpool - przy okazji, gorąco polecam - cenzurują wulgaryzmy? Kanibalizm, przerysowana brutalność i seks nam nie straszne! Ale porządne k*** - tak. Ameryka. A propos Ameryki... - Lady Deadpool wróciła spojrzeniem do blondyna przed sobą... który właśnie rozmyślał, czy lepiej wybrać taksówkę, czy porządny sprint (Umm, całusa w policzek dla przepięknej najemniczki, w zamian za szybki teleport?), jako sposób podróży do AT.

- Okej, okej, przyznaję, może trochę, troooochę, troszeczkę przeholowałam. Troszkę. Odrobinę. Ale ja się po prostu starałam! Nadać naszym wspólnym chwilom odrobiny pikanterii - a czy jest coś, co nadaje się do tego lepiej, niż seksowne przebraniami i nieprzyzwoite roleplay? Naprawdę, głowiłam się całą noc, jak by tu Capowi (utrudnić życie) umilić czas! Skąd miałam wiedzieć, że ci się nie spodoba mój pomysł? Powinieneś docenić moje starania! Chociaż udawać, że jesteś zadowolony. Ale nie, lepiej nakrzyczeć! Na biedną, chcącą się tylko spodobać Capowi, Wandę Wilson! Pragnącą znaleźć swojej cudownej, uroczej córce ojca - takiego, który byłby wzorem do naśladowania, autorytetem. Faceci... -  Podczas ostatnich zdań, Steve mógł ujrzeć wilgoć na masce Lady Deadpool, tuż pod oczami. Zresztą, również ton głosu kobiety stał się smutny, zawiedziony, momentami wręcz płaczliwy. Przecież tak się starała! Dla niego! A on po prostu ją odepchnął i zarzucił poniżanie!
- Ale wybaczę ci to. I nie poddam się tak łatwo, bo Lady Deadpool nigdy nie poddaje się łatwo! Chyba że goni ją horda zombie, wtedy zarządza taktyczny odwrót i podkręca bezustanne paplanie, by odciągnąć temat od własnego tchórzostwa - odparła, wycierając oczy rękawem.
- Nie chcesz posmakować tych przepysznych ust dzisiaj - twoja strata. Oczywiście, nie zrozum mnie źle - dalej będziesz winien mi buziaka. Kiedyś się o to dopomnę, ale swój prawdziwy powód szukania ciebie zdradzę już teraz. - Wilson westchnęła cicho i spojrzała znów na Steve'a.
- Chcę być twoim podwójnym agentem. Szpiegować dla ciebie Hydrę. Miałam nawet plan, byś pomógł mi z szukaniem Bucky'ego! Ot, trochę bym cię wykorzystała, rawr. Jednak, gdybyśmy już go znaleźli... Czy po prostu teraz, gdy sam już się znalazł - mam nowy plan. Moglibyśmy zaaranżować sytuację, w której wpadliście w moją pułapkę! Przekazałabym Bucky'ego Hydrze, wkupiła się w jej łaski, uzyskała większy dostęp do organizacji. Razem z Winter Soldierem infiltrowalibyśmy twojego największego wroga od wewnątrz! A może i nawet zorganizowalibyśmy atak. Ja i Barnes otworzylibyśmy drogę Avengers, czekającym na sygnał do ataku od zewnątrz. Zniszczylibyśmy razem Hydrę, Cap, rozumiesz to? Zniszczyli Hydrę, na zawsze! - Przy ostatnich słowach, Regenerująca się Degeneratka chwyciła Kapitana ze sporą siłą za ramiona i potrząsnęła nim energicznie.
- Zyskałabym w twoich oczach, została w końcu członkinią Avengers, mogłabym wyśmiewać Spider-Mana, że byłam szybsza od niego... - mruknęła do siebie, z rozmarzonym błyskiem w oczach.
- To jak, Stevie? (Wstaw tutaj dowolny dowcip o Stevie Wonderze) Chcesz, bym została twoją... - tu wbiła wzrok głęboko w oczy mężczyzny - ... podwójną agentką? Twoimi "oczami i uszami" w Hydrze?

Wszystko zależało teraz od odpowiedzi Kapitana. Jeśli Rogers przystał na - jakby nie patrzeć - atrakcyjną ofertę szalonej najemniczki, ta natychmiast rzuciła mu się na szyję, oplatając wokół niej ręce i przytulając się mocno. Nie do końca już nachalnie i bezczelnie, jak wcześniej - po prostu radośnie (W końcu, damn, to drugi krok do mojego DP Tower!).
- W takim razie trzymaj się mnie mocno - zamruczała, kierując ręce Mściciela na swą talię - resztki jej wcześniejszego zachowania mimo wszystko pozostały. Tym razem jednak kobietą kierowała już siła wyższa, jaką była wspólna teleportacja - nie zaś własne, nieprzyzwoite pragnienia!
- Ach, Kapitanie... - odezwała się, ułożywszy wygodnie ciało w muskularnych ramionach super-bohaterskiego symbolu Stanów Zjednoczonych.
- Zdradziłam ci tyle istotnych informacji oraz chcę dla ciebie działać na niekorzyść własnego pracodawcy - jestem taką niegrzeczną dziewczynką - więc jakaś zapłata mimo wszystko mi się należy - ale jestem gotowa odpuścić ci tamtego buziaka. Mam pomysł na alternatywę - wnieś mnie do Avengers Tower przez próg - zaproponowała pewnie i z energią w głosie - ale Kapitan mógłby przysiąc, że częściowo odkryte policzki Wandy zrobiły się lekko czerwone.
- A jeśli zrobisz to samo, ale przez próg pomieszczenia, w którym znajduje się Stark i Bucky... obiecuję na miłość do Burritos i Sparty - mojej córki, nie starożytnego, greckiego polis - że wtedy przed wszystkimi przeproszę cię za to, co tu dzisiaj zaszło. - Głos i spojrzenie Lady Deadpool emanowały przy tej wypowiedzi ogromną, szczerą powagą.
- Bodyslide by two! - krzyknęła i oboje rozpłynęli się w powietrzu, by w oka mgnieniu pojawić się przed Avengers Tower.

// Wspólne z/t, jeśli Cap przystał na propozycję Lady Deadpool. Jeśli nie - brak z/t dla kogokolwiek.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sob Mar 19, 2016 6:42 pm

Jessica, już przebrana w cywilne ciuchy szła potulnie wyznaczoną drogą, by cieszyć się obecnym życiem. Wzięła głęboki wdech, przymykając z zadowolenia oczy. Ale po chwili przypomniała sobie, że przecież nie idzie sama i zerknęła na zamyśloną Szkarłatną Wiedźmę.
- Co to było, podczas walki? Bo nie powiem, wyglądało bardziej niż strasznie. Martwiłam się.- wyraziła na głos swoje obawy. Co jeśli Wanda następnym razem nie zdoła się w pełni skontrolować i oberwą także Mściciele? Wybuchy całkiem fajnie się ogląda, ale gorzej z przyjmowaniem ich na klatę. Szczególnie, że niosą ze sobą niebezpieczeństwo.
- Nigdy wcześniej nie widziałam ciebie w takim stanie.- pewnie głównie dlatego, że to była wasze pierwsze, wspólne tłuczenie dup Jess. Przynajmniej na forum.
- Może potrzebujesz jakiegoś sama nie wiem... lekarza specjalisty? W naszym zawodzie, wcale nie tak trudno o problemy z psychiką.- starała się nie brzmieć zbyt wrednie, ani wulgarnie. Naprawdę zależało jej by pomóc Wandzie. Bo nie raz widziała jak to tak naprawdę wewnętrzne problemy wyniszczały bohaterów. Nie chciała, by takie coś spotkało jeszcze kogoś z jej bliskich.
Powrót do góry Go down
Scarlet Witch

Scarlet Witch


Liczba postów : 216
Data dołączenia : 05/12/2012

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sro Mar 23, 2016 10:46 pm

Scarlet Witch również przebrana była w cywilny strój. Miała na sobie białą koszulę, która częściowo była wepchnięta w czarne spodnie. Jej bujne włosy zostały związane w koka, a na nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne, choć w rzeczywistość pogoda nie zmuszała do noszenia ich, ba... Ledwo słońce co wyglądało zza chmur.
Ale Szkarłatna czuła się źle i wolała schować swoje oczęta za ciemnymi szkłami. Przynajmniej z tej perspektywy świat wydawał się bardziej przygnębiony od niej samej.
Przewróciła oczami, choć Jess nie mogła tego widzieć... Na całe szczęście, bo zachowanie Maximoff ostatnio coraz bardziej zrażało inne istoty.
- Podczas walki?- spytała udając, iż nie ma pojęcia o co chodzi.
Na twarzy Wandy zagościł jeden z tych sztucznych uśmiechów. A potem upiła łyk kawy myśląc o tym, że najchętniej zrobiłaby sobie kilka dni wolnego i napiłaby się czegoś mocniejszego niż trunek, który w tym momencie spożywała.
Nieraz zdarzało jej się tracić kontrolę, a wtedy działo się wiele złych rzeczy, toteż nie mogła sobie pozwolić, aby takie akcje następowały podczas zwykłego patrolu lub jakiejś nic nieznaczącej misji, prawda?
- Nie mam żadnych problemów, rozumiesz!- powiedziała, wręcz niemal wycedziła przez zęby.
I tak, to co się dziś stało, było jedynie wierzchołkiem całej góry lodowej. Przecież jak Wanda wpadała w szał to nawet jej najbliższym zdarzało się ucierpieć.
A jak Spider Woman zaczęła mówić o specjalistach, Wandzie naprawdę podniosło się ciśnienie. Że niby ma iść się leczyć, w snach! Umiała sama o siebie zadbać.
- Wiesz może gdzie się podział mój brat?- spytała chcąc trochę rozluźnić atmosferę.
Lubiła Jess, w końcu gdyby za nią nie przepadała, to pewnie zadzwoniłaby po pomoc do kogoś innego, ale naprawdę... Spider powinna znać na tyle Wandę, aby oszczędzić sobie dopytywań. Przecież jak Szkarłatna Wiedźma nie chciała nic powiedzieć, to żadna siła nie zmusi ją do wyplucia z siebie słów, które ukrywa wewnątrz siebie.
- Po prostu nie wierzę, że znów mnie zostawił... Znaczy się, nas zostawił- dodała po chwili.
Była nie tyle co zła, ale również zaniepokojona zachowaniem brata. Oboje jakoś dziwnie ostatnio ukazywali swoje oblicza innym. A to podobno nasza brunetka jest tą dziwną w rodzeństwie.
Wzięła kolejny głęboki wdech i wskazała ławkę na którą mogłyby usiąść, w końcu nie zamierzały przez cały czas chodzić, prawda?
Gdy mogła w końcu odsapnąć to spojrzała przed siebie. Nagle do jej uszu dobiegł okropny dźwięk dziecięcego płaczu. Nasza Wiedźma z grymasem niezadowolenia na twarzy spojrzała na zakłócającego jej spokój osobnika.
Był to organizm w wieku trzech, czterech lat, który jadł jakąś bułkę drąc się przy tym w wniebogłosy.
W pewnym momencie Scarlet zapragnęła, aby to dziecko się uciszyło i wtem chłopczyk zaczął dusić się. Prawdopodobnie kawałek jedzenia, które jadł, stanął mu w przełyku. Całe szczęście stojąca obok matka zdążyła zareagować.
Dopiero po kilku sekundach do Wandy doszło, że to nie był zwykły przypadek. Czy ona omal jednym pragnieniem nie zabiła tego brzdąca?
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Czw Mar 24, 2016 1:09 am

Na tym etapie Billy mógł już niemalże stwierdzić, że właściwie przyzwyczaił się do teleportacji. Prawie. Mniej więcej. Co prawda wciąż nie podobała mu się jej losowość, bo jak do tej pory wszystko wskazywało na to, że jego zdolności lubiły same wybierać co im najbardziej odpowiadało - ze szczególnym naciskiem na umieszczanie go w powietrzu... Ale przynajmniej nie wylądował jeszcze w żadnym naprawdę niebezpiecznym miejscu, może tylko pomijając to niedawne zmaterializowanie się nad stromym zboczem góry. Żadnego dna morza, wnętrza wulkanu, ani niczego podobnego... Więc chyba mogło być dużo gorzej.
Najważniejsze jednak, że chłopak przyzwyczaił się już do wszystkich efektów wizualnych - i nie tylko - towarzyszących teleportowaniu się pomiędzy różnymi lokacjami. Rozchodząca się w każdą stronę błękitna energia wyglądała tak naprawdę przepięknie, kiedy człowiek do niej przywykł i nie zamykał odruchowo oczu - więc mógł cieszyć nią wzrok. Zapach ozonu wcale nie drażnił, wręcz przeciwnie, zdążył stać się znajomy i dzięki temu działał na nastolatka kojąco... Nawet brak stałego gruntu pod stopami wcale go nie niepokoił, gdyż wiedział już co na to poradzić: utrzymać wokół siebie tę elektryzującą aurę jeszcze przez chwilę dłużej, stopniowo rozluźnić na niej swój uchwyt, zamiast wypuszczać ją gwałtownie spod swojego władania...
Tak, to właśnie w ten sposób tym razem udało mu się łagodnie osadzić Victora oraz siebie samego na podłożu... Na trawniku? Owszem, zdecydowanie. Otaczająca ich energia zaczęła przygasać, lecz zanim jeszcze jej ostatnie iskry zniknęły na dobre, Kaplan zorientował się już gdzie trafili. Och, świetnie znał tę okolicę, bo choć może nie był jakimś wielkim fanem parków, to jednak do tego konkretnego miał z domu tak naprawdę jakieś pół godziny na piechotę. Nie mógłby go nie rozpoznać... Tyle że może nie przemyślał do końca materializowania się w miejscu publicznym, co potencjalnie mogło sprowadzić na niego spore kłopoty - i na Victora również. Szczególnie, jeśli Tarcza miałaby go przez to namierzyć...
W trakcie teleportacji Billy trzymał swojego rówieśnika za rękę i teraz wciąż jej nie puszczał, ba, nawet zacisnął na niej trochę mocniej palce. Liczył na to, że Latynos jak najdłużej nie przerwie kontaktu i tłumaczył sobie w myślach, że to tylko zabezpieczenie na wypadek, gdyby musieli szybko teleportować się ponownie, uciekać z powrotem do schronu... Na przykład właśnie przed S.H.I.E.L.D. lub przed kimkolwiek innym. Może i takie chowanie się niezbyt mu się podobało - a do tego przypominało mu bardzo nieprzyjemne rzeczy z jego przeszłości - ale dla dobra Victora był skłonny znowu postawić na tak zwane odwroty taktyczne. Swego czasu nabrał w nich sporo praktyki.
Z tego wszystkiego przynajmniej nie wyróżniali się strojem. Obaj mieli na sobie cywilne ubrania, ciepłe, choć kurtki pozostawili w schronie... I przy odrobinie szczęścia mogło to zadziałać na ich korzyść. Dwóch przeciętnie się prezentujących chłopców - nawet takich, którzy nagle pojawili się na środku parku - było chyba mniej niepokojących od takich w kostiumach... Szczególnie, że czasami ciężko było odróżnić stroje bohaterów i złoczyńców, jeżeli nie wiedziało się z kim dokładnie ma się do czynienia. Może zostaną po prostu uznani za przypadkowych mutantów, co... Również nie byłoby takie dobre, ale nie wzbudziłoby raczej ogromnej paniki?
Najważniejsze było jednak to, że przybyli tutaj w określonym celu i teraz Billy otrząsnął się już z tego chwilowego rozkojarzenia, aby przeczesać wzrokiem najbliższe otoczenie, wypatrując twarzy, którą - pomimo zaledwie dwóch osobistych spotkań - i tak znał doskonale. Internet, telewizja, gazety... W swoim pokoju posiadał nawet plakaty i figurki ze swoją ulubienicą. Mógł szczerze powiedzieć, że widywał ją codziennie. To znaczy, nie tylko ją, nie miał na jej punkcie żadnej obsesji, ani nic z tych rzeczy... Było to po prostu zdrowe zainteresowanie wielkiego fana.
Rozpoznał ją praktycznie od razu, choć nie miała na sobie charakterystycznej czerwieni, a do tego założyła ciemne okulary. Towarzyszyła jej inna młoda kobieta, której jednak Kaplan chyba nie kojarzył, nawet jeśli kształt jej szczęki i ust wydawał mu się jakby znajomy, szczególnie w połączeniu z ciemnymi włosami. Mimo braku pewności chłopak ostrożnie założył, że nieznajoma mogła być częścią środowiska bohaterskiego - i po prostu zwykle występowała w masce. Ta opcja brzmiała całkiem sensownie, biorąc pod uwagę towarzystwo, w jakim przebywała.
Tym nagłym pojawieniem się i tak zwrócili już na siebie z Victorem zainteresowanie otoczenia, w związku z czym Billy nie widział powodu, aby zwlekać. Od razu skierował się ku kobietom, do których zresztą nie miał wcale daleko i pociągnął za sobą swojego rówieśnika. Liczył na to, że Scarlet Witch ich skojarzy, choć z drugiej strony nie był pewien, czy to aby na pewno dobrze... Na wszelki wypadek uniósł wolną rękę w geście oznaczającym, że nie posiadał złych zamiarów - a przynajmniej miał nadzieję, że zostanie to w ten sposób odebrane.
- Potrzebujemy pomocy. Uch, pilnie? Wiem, że pewnie nie brzmi to najlepiej z moich ust po... Po ostatnim, ale to sytuacja kryzysowa i dotyczy... Nas wszystkich. Chodzi o to, co robi agencja i o czym mówił Tony. To znaczy, pan... Tony - próbował ułożyć swoją wypowiedź tak, aby uniknąć zdradzania zbyt wiele na wypadek, gdyby brunetka nie była jednak bohaterką, lecz po fakcie dotarło do niego, że po jego teleportacji to pewnie i tak nie miało już większego znaczenia. A postarał się nawet, by nie używać nazwiska "Stark"!
Billy zdawał sobie sprawę z tego, że serce biło mu szybko i mocno, gdy spoglądał pomiędzy kobietami, oceniając wyrazy ich twarzy i przewidując już ich reakcje. Mściciele - ze Scarlet Witch na czele - byli bohaterami, ale co więcej: byli jego bohaterami, a to różnica, jego wzorami do naśladowania i tym, co pozwalało mu przetrwać złe chwile. Wierzył, że im teraz pomogą, a jednak nie potrafił się tym nie denerwować. Nie byłby sobą, gdyby się nie martwił. Jego palce znów zacisnęły się mocniej na dłoni Vica.
Powrót do góry Go down
Victor Mancha

Victor Mancha


Liczba postów : 68
Data dołączenia : 15/07/2015

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sob Mar 26, 2016 12:09 pm

Vic wciąż nie był przekonany do tego wszystkiego, do tego, że ktokolwiek zechce mu pomóc. Jasne, bohaterowie, pomagają każdemu w potrzebie, sam był ich wielkim fanem, wypełniali prawie całe jego życie, przynajmniej to życie które znał ze swoich fałszywych wspomnień, bo nie był pewien ile z tego było prawdą a nie - w każdym razie, potrafił przy tym wszystkim myśleć na tyle logicznie, by nie wierzyć całkowicie w to motto 'zawsze i wszystkim w potrzebie'. Nie ma co się oszukiwać, mieli na głowie bezpieczeństwo tego miasta i pewnie kilku innych, całego świata i własne personalne problemy, czym był w tym wszystkim jeden cyborg? O ile sami nie zechcą go przeskanować, to raczej małym robaczkiem. Uznał jednak, że wszelkie dyskusje z Billym będą bezowocne, i chwilowo po prostu będzie za nim podążał.
Do teleportacji wciąż w pełni nie przywykł, a dodatkowo jasne światło, które ich przy tym otaczało wcale nie pomagało w polubieniu tego środka transportu, Vic jednak lubił widzieć co się dzieje, a efekty wizualne, z reguły mu przy tym przeszkadzały, nawet jeśli na kilka chwil.
Kiedy światło w końcu ustąpiło, a jego nogi znalazły się na trwałej powierzchni, rozejrzał się ostrożnie dookoła. Byli w czymś co przypominało park, co do tego nie miał wątpliwości, nawet jeśli nie przypominał mu żadnego konkretnego, to wystarczyło spojrzeć na pobliskie budynki by uświadczył się w przekonaniu, że wrócili do Nowego Jorku. Nie znał tu każdego zakątka, ale zbyt wiele razy o nim marzył, oglądał w telewizji czy na necie, by nie poznać wieżowców, z pozoru tak podobnych do wszystkich a jednak wyjątkowych i charakterystycznych. Przynajmniej dla niego i jego hopla na punkcie tego miasta. Ale nie było powodu by teraz to roztrząsać, zwłaszcza, gdy przyglądała im się całkiem ładna grupka osób. Robiło się coraz cieplej, więcej osób spędzało czas na dworze, co wyjątkowo nie było Vicowi na rękę, tym razem lepiej by się czuł, gdyby wszystkie spojrzenia nie były na nim skupione. Do tego też nie przywykł, do uwagi. Zawsze raczej trzymał się z boku, był raczej niewidzialny, pasowało mu takie podejście. A fakt, że Billy wciąż trzymał go za rękę nie dodawał mu szczególnie odwagi, wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że jeszcze więcej osób im się przyglądało. Zanim jednak miał okazję cofnąć dłoń, rówieśnik pociągnął go za sobą; dopiero w tym momencie wzrok cyborga padł na dwie kobiety siedzące na ławce. Zajęło mu to kilka sekund, ale w końcu rozpoznał w jednej z nich Scarlet Witch, nawet bez charakterystycznego stroju i czerwieni, wciąż pozostawała na tyle specyficzna w całym swym jestestwie... I oczywiście burza włosów, nieomylna. Natomiast nie miał najmniejszego pojęcia kim była druga kobieta. Najprościej było założyć, że była to inna bohaterka, zamaskowana, stąd jej twarz nic mu nie mówiła. Oczywiście nie musiała to być prawda, równie dobrze mogła to być znajoma czy przyjaciółka nie zamieszana w sprawy herosów.
Gdy się przemieszczali wciąż czuł na sobie spojrzenia niektórych osób, na szczęście dość szybko wrócili do swoich zajęć, raczej przyzwyczajeni do pojawiania się nietypowych postaci, nawet na środku parku... A tak długo jak żadnej z nich nie wykazał się agresją, raczej zignorują ich obecność, zapomną o niej. Tak, właśnie w to zamierzał wierzyć, dopóki nie usłyszy zbliżających się syren radiowozu, bo, przecież nie zrobili nic złego. Więc tak, zdecydowanie nie ma się czym przejmować.
Mówienie także zostawił chłopakowi, sam nie miał nic o dodania, zbyt sceptycznie nastawiony do tego wszystkiego. Był to plan Billy'ego i pozwoli mu go realizować tak jak miał na to ochotę, sam jedynie poczeka na efekty, czasem może w czymś pomoże, jeśli będzie to wymagane czy mile widziane. Po prostu... Będzie lepiej, jeśli Billy zajmie się rozmową, wie co ma mówić. Chyba, względnie...
Kolejna próba cofnięcia ręki również skończyła się fiaskiem, moment, który wybrał, był tym gdy czarodziej zacisnął palce na jego dłoni. Wyczuwając zdenerwowanie i niepewność w tym małym geście, przeklął się cicho w myślach, westchnął, i zostawił już tak ich ręce; skoro dzięki temu chłopak czuł się lepiej, to nie chciał mu odmówić tego komfortu, nawet jeżeli sam czuł się z tym nieco nieswojo.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sob Mar 26, 2016 7:24 pm

Może Jess tak, ale userka aż tak dobrze nie zna się na tych wszystkich relacjach.

Musiała się więc zadowolić tym co otrzymała. Westchnęła tylko cicho rozumiejąc, że nic więcej nie osiągnie. Sączyła powoli swoją kawę, ale nie miało to już dla niej żadnego sensu. Wiedziała, że przyjaciółkę coś gryzie, ale jednak nie potrafiła na to zaradzić. Nijak. Szukała więc jakiegoś sposobu, by zmienić temat, ale Szkarłatna sama dała jej inny temat.
- Nie mam pojęcia Wando. Ledwo zauważyłam jak znikł. Może dostał wezwanie od TARCZY, albo Avengersów?- to zawsze było jakieś wyjaśnienie. A co do samego Pietro, który nawet nie miał chwili by pożegnać się z siostrą... aż się w niej zagotowało. Czy on nie widział co teraz działo się z Wandą? I że nie jest to nic dobrego? Do cholery był jej bratem, jak mógł oślepnąć na coś aż tak ważnego? Była tak przejęta własnymi myślami, że incydent z dzieckiem umknął jej uwadze. A z resztą Spider Woman nie do końca przepadała za dziećmi.

Ale nie mogła się długo powściekać na nieodpowiedzialnego brata Scarlet Whitch, bo nagle pojawiła się dwójka, tak naprawdę chłopców. Obaj podeszli do nich z nietęgimi minami, co nie wróżyło niczego dobrego. W myślach starała się jakoś obu skojarzyć ale nie potrafiła. To było jeszcze bardziej niepokojące.
- Co się dzieje?- zmarszczyła brwi i spojrzała na Wandę- Co ta stara puszka znowu nawyprawiała?- dodała jeszcze dodatkowo bo nie mogła nie skojarzyć Iron Mana, nawet jeśli tylko z imienia. Choć w sumie nie jednemu psu Burek na imię, aaale nie wynikajmy w to aż tak głęboko. I cóż, Jess mogła się tylko cieszyć, że nie została rozpoznana zważywszy, że w świecie Marvela "tajna tożsamość" w większość jest tylko ładnym eufenizmem.
// przepraszam że tak późno, ale po prostu mi umknęło gdzieś//
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Pon Kwi 11, 2016 8:56 am

Skupiony na swoim zadaniu Billy przestał nawet zwracać uwagę na gapiów, którzy kręcili się po parku. Był to zresztą po części wynik jego świadomego działania, gdyż chłopak umyślnie nie patrzył w kierunku wszystkich tych ludzi, zamiast tego utrzymując wzrok stale na swoich rozmówczyniach, z naciskiem na Scarlet Witch. Tak było mu łatwiej, nawet jeżeli przez cały czas miał wrażenie, że szalejące ze stresu serce zaraz przebije mu się przez żebra i wyskoczy z klatki piersiowej na zewnątrz. Czuł na sobie spojrzenia, lecz powtarzał sobie w duchu, że to nic, że tylko mu się wydaje - i równocześnie czerpał komfort z kontaktu fizycznego, który przez cały ten czas utrzymywał z Victorem.
Tak, to ostatnie pomagało mu jeszcze bardziej od spoglądania tylko i wyłącznie na obie kobiety. Pomijając nawet wszystko inne - w tym rosnące zainteresowanie Kaplana jego rówieśnikiem czy fakt, że w sporej mierze działał właśnie z jego powodu, w związku z czym Latynos poniekąd stanowił jego motywację - to świadomość, iż nie był z tym sam, sprawiała wręcz cuda, szczególnie na polach pewności siebie oraz zdecydowania... Choć odrobinę niepokoiło go milczenie Victora. Rozumiał je, oczywiście, bo w końcu deklarował się, że osobiście załatwi tę sprawę, a jednak... A jednak czuł się z tym trochę dziwnie.
Mimo to w tej chwili najważniejsze było coś innego, a mianowicie reakcja Scarlet Witch oraz jej wciąż jeszcze bezimiennej towarzyszki... Właściwie to głównie tej ostatniej. Kiedy kobieta przemówiła, Billy od razu przeniósł na nią swój wzrok, a uścisk w jego klatce piersiowej nieco zelżał, jak gdyby ktoś poluzował trochę supeł zaplątany w jego wnętrzu.
To chyba był dobry znak, prawda? W końcu nie zostali z góry spławieni, tylko zapytani o szczegóły problemu - być może jedynie przez to, że wspomniał o Iron Manie, ale nawet jeśli... Najważniejsze to przecież zdobycie zainteresowania - z nim zaś można już było działać, tak? Byle teraz tego nie zepsuć.
Nastolatkowi nie umknął również fakt, iż kobieta bez problemu zrozumiała o kim mówił - co świadczyłoby na korzyść teorii, iż rzeczywiście była jedną z bohaterek, najpewniej nawet Avengers lub ich przyjaciół. Nie chciał się teraz zajmować zgadywaniem jej tożsamości, koniec końców miał ważniejsze kwestie na głowie, jednakże jego umysł sam automatycznie wskoczył na ten tor. Długie, czarne włosy stanowiły pewną wskazówkę, lecz w gruncie rzeczy niewielką, ubiór raczej niczego nie sugerował... Był za to pewien maski i na podstawie wcześniejszych spostrzeżeń ostrożnie zakładał, że zakrywała ona zwykle górną część twarzy kobiety. To wszystko razem mocno zawężało już pole poszukiwań i wiodło Kaplana prosto do oczywistego - jak dla oddanego fana bohaterów - wniosku, iż miał właśnie do czynienia z nikim innym, jak ze Spider Woman... Być może. Prawdopodobnie. Tym razem jego serce zabiło mocniej z ekscytacji, a nie stresu - nim przypomniał sobie, że teraz czekają go dokładniejsze wyjaśnienia.
- Nic. To znaczy, poza grzebaniem w tajnych danych należących do Tarczy, ale odniosłem wrażenie, że to akurat hobby... - nie zdążył ugryźć się w język i prawdę mówiąc nie był pewien tego, jak obie jego rozmówczynie zareagują na tę uwagę, więc postanowił po prostu nie dać im ku temu okazji. W związku z tym od razu odezwał się ponownie, zwiększając tempo, przemawiając szybciej... I w końcu przechodząc już do konkretów.
- To naprawdę nie jest najlepsze miejsce do dyskusji, ale nie wiem ile mamy na nią w ogóle czasu... I na pewno nie możemy rozmawiać w Wieży, bo to z niej ostatnio zgarnęli nas agenci, a obecnie wolelibyśmy uniknąć z nimi wszelkich kontaktów. Nie wiem co dokładnie planują, ale to zdecydowanie nic dobrego. Jeżeli mi pozwolicie, zabiorę nas wszystkich gdzieś, gdzie nie będą nas mogli tak łatwo namierzyć i podsłuchać... - zaoferował, po czym zerknął ku Victorowi, dopatrując się na jego twarzy oznak... Czegokolwiek. Aprobaty lub wręcz przeciwnie. Czegoś, co powiedziałoby mu jak mu idzie.

// Myślę, że możemy zrobić przynajmniej tę jedną kolejkę bez mamy... A potem będziemy się martwić co dalej, co Wy na to?
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Pią Kwi 22, 2016 7:19 pm

Patrzyła na tą absurdalną dwójkę rozmyślając bardzo mocno, czego właściwie była świadkiem. Brzmiało to tak absurdalnie, a zarazem komicznie, że nie mogła nie unieść brwi w zdziwieniu. No, ale cóż takie życie superbohatera. Szczególnie, ze obaj chłopcy wydawali się... przejęci. Przynajmniej na ocenę Jessici. Czyli nie mogło być zbyt wesoło. A jakby nie patrzeć jej psim obowiązkiem było pomóc bezbr... chwila, ten dzieciak umie w teleporty. Nie był bezbronnym maluszkiem. Coś się za nimi kryło, choć kobieta jeszcze nie była pewna co.
- Więc jesteś jakoś powiązany z TARCZĄ?- ale z drugiej strony, to przecież tylko dzieci. Z mocą Wandy i jej własnymi zdolnościami rozgromią każdego przeciwnika... w założeniu. Inaczej czeka ich kiepski koniec.
- Czego ta młodzież nie wymyśli...- westchnęła tylko unosząc rękę do twarzy i zabierając wredny kosmyk ze swojej twarzy. Niemniej, obaj prosili tylko o to by zostać wysłuchanym. No, tego im nie odmówi. Głównie dlatego, że byłoby to z jej strony podłe. A przecież każdy zasługuje na to by móc się bronić, choćby nie wiem jak wielkim zbrodniarzem był. Spider Woman coś o tym wiedziała. Na chwilę wróciło wspomnienie Hydry, ale potrząsnęła tylko głową.
- Jestem za, skoro tak bardzo przerażają was przestrzenie publiczne i agenci.- spojrzała na Scarlet. W końcu... to tylko dwójka dzieciaków. Uzdolnionych pewnie, ale tylko dzieciaków.
Powrót do góry Go down
Wiccan

Wiccan


Liczba postów : 564
Data dołączenia : 15/06/2013

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Pią Kwi 22, 2016 10:04 pm

Kiedy domniemana Spider Woman znów się odezwała, spojrzenie Billy'ego natychmiast opuściło oblicze Victora i ponownie powędrowało właśnie ku niej... Lecz gdy tylko do chłopaka dotarł sens jej słów, jego wzrok instynktownie opadł ku ziemi. Nie miał zamiaru odpowiadać na to pytanie na głos - a mimo to jego zachowanie wyraźnie i dobitnie świadczyło o tym, że owszem, był "jakoś powiązany z Tarczą" i zdecydowanie nie czuł się z tego powodu dumny. Ani trochę. Pewnie powinien się wytłumaczyć - ale tak naprawdę wiązałoby się to z tematem, o którym tak czy siak planował zaraz opowiedzieć, tyle że... Nie tutaj. Nie przy tylu świadkach, którzy tak łatwo mogliby ich podsłuchać.
Widoczne zakłopotanie, ba, wręcz zawstydzenie nastolatka ustąpiło jednak miejsca zgoła odmiennemu uczuciu, gdy być-może-Spider-Woman skomentowała ich "misję"... A właściwie głównie jego misję, skoro Victor nie był jej nawet przychylny, ani nie wierzył w jej sukces. "Czego to młodzież nie wymyśli", tak? Pewnie mogło być gorzej, bo przynajmniej kobieta nie nazwała ich dziećmi, lecz nie mniej jednak... Ani trochę się to Kaplanowi nie spodobało. Jasne, w pewnym sensie rozumiał dlaczego nie był brany na poważnie, tyle że nie sprawiało to od razu, że takie traktowanie nie bolało, nie godziło w jego dumę... Nie rozpalało w głębi jego duszy gorących iskierek złości, które na szczęście nie były silniejsze od poczucia obowiązku. Miał przecież zadanie do wykonania. To było w tym momencie najistotniejsze, a jeżeli przy okazji mógł udowodnić, że młodzież wcale sobie czegoś nie wymyśliła, tylko przybyła z poważnym problemem... To skłamałby mówiąc, że ta wizja nie przynosiła mu pewnej satysfakcji.
Brunetka - dalej nazywana już roboczo Spider Woman, gdyż Billy'ego zmęczyło podświadome dociekanie czy rzeczywiście miał rację odnośnie jej tożsamości, kiedy i tak wszystko coraz bardziej na to wskazywało - wyraziła zgodę na teleportację... I to było najważniejsze. Właściwie to przystała na propozycję przeniesienia się w inne miejsce, ale przecież musiała się domyślać co to oznacza, prawda? Widziała sposób, w jaki chłopcy się tutaj dostali... Więc Kaplan czuł się w pełni usprawiedliwiony. Tym bardziej, że tekst dotyczący strachu przed przestrzenią publiczną i agentami również nie przypadł mu do gustu... A cicha zemsta wcale nie była poniżej jego godności. Może i tak naprawdę wolałby być lepszym człowiekiem i tak dalej, ale tego nie mógł sobie odpuścić.
- Drżę z ich powodu - skomentował dość suchym i cichym tonem, a w następnej chwili zacisnął już ponownie palce na dłoni Latynosa, na której to uchwyt w międzyczasie zdążył trochę poluzować. Tym razem nie szukał w tym kontakcie komfortu, lecz raczej starał się go przekazać Victorowi... Wraz z niemym ostrzeżeniem, że zaraz czeka ich kolejna podróż w ciemno.
Dlaczego w ciemno? Bo Billy co prawda mógłby zabrać całą ich grupkę z powrotem do schronu albo... Albo chyba w dowolne inne miejsce, jakie tylko przyszłoby mu teraz do głowy, choć nie miał jeszcze okazji tego sprawdzić... Ale jednak w dziwny sposób czuł się bezpieczniej, gdy pozwalał swoim mocom samym zadecydować. W głębi ducha wciąż pamiętał o swoich początkowych obawach związanych z tą metodą podróżowania - o wizjach wylądowania na dnie morza i tak dalej - lecz najwyraźniej określając dokładnie czego chciał zyskiwał pewność, że to otrzyma.
Zakątek, w którym Tarcza nie będzie mogła ich znaleźć albo podsłuchać... Gdzie nikt im nie przeszkodzi, nie wtrąci się, nie pokrzyżuje planów. Odosobniony, ale jednocześnie bezpieczny, najlepiej w jakiś sposób ukryty przed resztą świata... Ale zarazem w miarę możliwości położony stosunkowo niedaleko od Nowego Jorku - na wypadek, gdyby kobiety chciały potem wrócić o własnych siłach. Skupiając się na tych wymaganiach, Kaplan zaczął powtarzać formułkę, która nie oddawała może ich wszystkich... Ale przecież chłopak wiedział już, że nie musiała, bo jego teleportacyjne zdolności i tak reagowały nie tylko na słowa, ale i na myśli, zresztą nie tylko te świadome.
- Zabierz nas w bezpieczne miejsce, zabierz nas w bezpieczne miejsce, zabierz naswbezpiecznemiejscezabierznas... - jego ciało znów zaczęło emanować błękitną energią, początkowo głównie z oczu i rąk, lecz wkrótce potem już z całej powierzchni... Aura ta otoczyła całą czwórkę, wypełniając najbliższą okolicę zapachem ozonu i na moment niemalże oślepiając zebranych. Nie potrwało długo, nim zniknęła, zabierając ze sobą zarówno nastolatków, jak i obie bohaterki.

Z/t dla wszystkich i zacznę w następnym temacie.
Powrót do góry Go down
Spectrum

Spectrum


Liczba postów : 12
Data dołączenia : 16/06/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sro Cze 29, 2016 6:09 pm

Od jakiegoś czasu nie zajmowała się tego typu sprawami niemal całkowicie poświęcając się swojemu drugiemu życiu. Tym razem jednak nie miała sumienia, by odmówić, gdy zgłosił się do niej były partner z policji. Poinformował ją o dziwnych, nieoznakowanych ładunkach przypływających w regularnych odstępach czasu z różnych miejsc Stanów Zjednoczonych do portu w Nowym Orleanie. W portowych dokumentach nigdzie nie można było znaleźć żadnej wzmianki o takich transportach, a same kontenery dość szybko znikały z miejsc rozładunku. Jakiś czas temu postanowiła przyjrzeć się temu procederowi. Minęło kilka dni, gdy nadarzyła się okazja, by przyjrzeć się jednemu z niezarejestrowanych statków wpływających do portu. Korzystając z osłony nocy i swoich mocy dostała się na jego pokład chcąc bliżej przyjrzeć się przewożonemu towarowi. Okręt pełen był jednak załogi, która ewidentnie miała wojskowe wyszkolenie. W jeszcze większe zdumienie wprowadziły ją jednak pozostałe zabezpieczenia, którymi strzeżone były kontenery. Nie były tanie, ani łatwo dostępne. Wiedziała, że nikt nie trudziłby się aż tak bardzo, gdyby chciał przewieźć owoce, czy meble. Nie… Coś jest na rzeczy i Monica chciała się dowiedzieć co. Nie chciała ryzykować wykrycia, gdyż mogłoby to narazić jej śledztwo, więc spokojnie wycofała się. Nie trwało to długo nim wpadła na trop człowieka będącego pośrednikiem podczas kolejnych transportów pochodzących z Nowego Jorku.
Nie mając innych śladów, postanowiła udać się do NY licząc, że mężczyzna ten doprowadzi ją w jakiś sposób do swoich mocodawców lub przynajmniej nakieruje ją na przewożony ładunek lub kogoś kto może coś na ten temat wiedzieć. Trzeci dzień niemal nie spuszczała go z oka, podążając za nim niczym cień. Do tej pory nic się jednak nie wydarzyło. Nie otrzymał żadnej wiadomości, nie spotkał się z nikim podejrzanym, a w domu prowadzi zwykłe, codzienne życie. Przynajmniej tyle widziała. Tak ja w poprzednich dniach, tak i tym razem w okolicach południa udał się do parku Washington Square, gdzie codziennie toczył mniej lub bardziej udane szachowe pojedynki z przypadkowymi ludźmi. Monica miała przeczucie, że niedługo coś się stanie i jej śledztwo wreszcie ruszy z miejsca. Zajęła miejsce przy jednym z wolnych stolików z szachownicą i obserwowała. Coś jej umykało, ale jeszcze nie potrafiła tego dostrzec.
Powrót do góry Go down
Melyonem Morningstar

Melyonem Morningstar


Liczba postów : 50
Data dołączenia : 14/02/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sob Lip 02, 2016 4:24 pm

Kolejne miejsce i kolejne szkice. Od ostatniej przygody w życiu Melyonem ponownie zagościła monotonia. W końcu nie udało jej się pojechać do domu dziadka, studia i praca skutecznie jej to uniemożliwiły, w skutek tego już prawie zapomniała co miała sprawdzić.
Od dłuższej chwili opierała się gdzieś na przeciwko miejsc do grania w szachy i zawzięcie szkicowała siedzących tam szachistów i ich przeciwników. To chyba jedyne osoby które pozostawały względnie w miejscu i nie ruchomo by móc odwzorować ich wystarczająco dokładnie na szkicach.
Cały czas stała oparta w dosyć ciekawy i nieco dziwaczny sposób, oparta swoimi skromnymi czterema literami o barierkę, zaparta jedną nogą o ziemię, druga zaś zgięta w kolanie i oparta o niższy szczebelek płotka tak by mogła oprzeć na nim szkicownik. Kilka ołówków było założonych za oboje z jej uszu, gumkę w sztyfcie trzymała w ustach. Pochylona nad własnym kolanem co jakiś czas lekko unosi głowę łypiąc na pierwowzory swoich rysunków. Jeden z kosmyków zsunął się i zaczął dyndać tuż przy nosie dziewczyny.
Kilka ostatnich pociągnięć, lekkie skrzywienie, zawsze coś jest trochę nie tak. Przerzuciła stronę w notatniku i zaczęła rysować kolejną osobę, nowo przybyłą kobiecą twarz. Zamaszyste płynne ruchy ręki i po chwili, gdyby ktoś spojrzał jej przez ramię dostrzegłby powoli pojawiający się pierwszy szkic nowej, kolejnej twarzy w szkicowniku.
Powrót do góry Go down
Emma Cole

Emma Cole


Liczba postów : 25
Data dołączenia : 03/05/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Nie Lip 03, 2016 9:25 am

Misja. No dobra, może to trochę za dużo powiedziane. W każdym razie SHIELD wysłało ją w teren. Nie zdarzało się to często, biorąc pod uwagę, że Emma dopiero przechodziła szkolenie. Czasami gdzieś tam ją wysyłali, były to jednak pomniejsze sprawy, którymi doświadczeni agenci nie mogli się zająć. Pełne ręce roboty.
Emma miała nawiązać kontakt z kobietą o pseudonimie Spectrum. Według wywiadu TARCZY była na tropie mężczyzny powiązanego z tajemniczymi transportami. Gruba ryba wśród płotek, ale mógł zaprowadzić ich dalej. Wszystkie dane wskazywały na możliwą współpracę z różnymi grupami terrorystycznymi, nawet tymi największymi. A w takim przypadku każda pomoc była przydatna. W końcu mieli wspólny cel.
Dotarła do Washington Square Park, gdzie rzekomo miała przebywać kobieta. Powinna ją bez trudu znaleźć, miała dość dokładny opis.
Chodziła po parku dobre dwadzieścia minut. Nejt oczywiście pomagał. Swoją drogą był wyjątkowo grzeczny. Widać dotarło do niego po ostatnim razie. Albo po prostu wziął zadanie na poważnie.
W końcu dostrzegła swój cel. Kobieta siedziała przy jednym z szachowych stolików.
-Okej... -wzięła wdech. -Po prostu... podejdź i zacznij rozmowę. A dopiero potem przejdź do rzeczy. -siedziała przy grze, więc był to dobry pretekst. Co prawda Emma nie była dobra w szachy, ale...
-Hej. -przywitała się. -Można? -spytała, pokazując szachownicę. -W sensie, czy zagramy? -było to dość bezpośrednie podejście, może nie do końca godne agenta... Z drugiej jednak strony Emma jeszcze nim nie była. I nie miała być, więc...

//Mam nadzieję, że może być. Jakby coś się nie zgadzało z Twoją wizją (głównie, jeśli chodzi o tożsamość Twojej postaci), to pisz, poprawię.
Powrót do góry Go down
Spectrum

Spectrum


Liczba postów : 12
Data dołączenia : 16/06/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Wto Lip 05, 2016 6:25 pm

Czego nie dostrzega?, zastanawiała się obserwując szachowe poczynania mężczyzny. Przychodził tu regularnie, czyli albo aż tak lubił grać, albo podczas takich potyczek w jakiś sposób wymienia informacje, dostaje lub przekazuje rozkazy od swoich mocodawców. Zaczynała powątpiewać, czy on aby na pewno ma coś wspólnego z całą tą sprawą. Głośno westchnęła spuszczając lekko głowę. Rozejrzała się po okolicy. Może ktoś inny również go obserwował? Mogli w jakiś sposób rozpoznać Monicę, dlatego powstrzymują się od kontaktu… Nikt jednak specjalnie nie wyróżniał się z tłumu. Właściwie, to mieszkając w USA trzeba się naprawdę postarać, by ktoś dostrzegł cię pośród tych wielkich, obecnych wszędzie mas ludzi. Na chwilę zatrzymała się na młodej dziewczynie. Jak ona tak może?, pomyślała widząc dość dziwną pozycję, którą przyjęła. Musiała być strasznie nie wygoda, ale dziewczyna wyglądała tak jakby wcale się tym nie przejmowała. Choć siedziała od niej w jakiejś odległości Monica widziała płynne ruchy jej dłoni. Artystka? Być może…
Chciała już wrócić do obserwacji celu, gdy wyrosła przed nią kolejna młoda osoba. Monica szybko zlustrowała ją wzrokiem. Wyglądała dość zwyczajnie. Niska, szczupła, stwierdziłaby nawet, że całkiem ładna. Nie specjalnie miała ochotę na grę w szachy, ale czego mogła się spodziewać zajmując miejsce przy jednym ze stolików. Spojrzała na zegarek. Zbliżała się godzina 13. Przeważnie kończył i udawał się w drogę powrotną do domu około 14, więc mimo wszystko miała jeszcze trochę czasu. Nic się chyba nie stanie, gdy zagra z dziewczyną. Kątem oka będzie mogła przecież pilnować mężczyzny.
- Tak, siadaj. Taki jest chyba cel tego miejsca, prawda? – odpowiedziała na zadane przez nią pytanie. – Czarne, czy białe? – spytała wskazując na rozłożone na szachownicy figurki.
Powrót do góry Go down
Emma Cole

Emma Cole


Liczba postów : 25
Data dołączenia : 03/05/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Wto Lip 12, 2016 7:51 pm

Usiadła z lekkim uśmiechem, aczkolwiek bez nadmiernej ekscytacji.
-Niech będą czarne. -wybrała, pozwalając kobiecie zacząć. Bo białe zaczynały, prawda? Trochę to rasistowskie...
Kiedy dziewczyny przygotowywały się do gry, Nejt lewitował sobie koło ich celu, próbując wychwycić ewentualne rozmowy czy przekaz danych w jakkolwiek innej formie. Emma miała tylko nadzieję, że coś mu nie dowali i nie zacznie wywracać im szachów...
Zastanawiała się, czy powinna poruszyć temat misji teraz, czy może trochę później. Przygryzła wargę. Hm, chyba jednak lepiej później. Ale nie za późno. Tak... ze trzy tury. Tak, tak powinno być dobrze. Chociaż czy to w ogóle miało jakieś znaczenie?

//Można rozpisać szachownice na kartce i korzystając z tych współrzędnych rzeczywiście rozegrać partyjkę :D


Ostatnio zmieniony przez Emma Cole dnia Sro Sie 10, 2016 1:57 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Spectrum

Spectrum


Liczba postów : 12
Data dołączenia : 16/06/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Sro Lip 20, 2016 7:16 pm

Nie zanosiło się na to, by sytuacja przy stole obserwowanego mężczyzny miała się w krótkim czasie odmienić. Nie było więc większych przeciwskazań do stoczenia szybkiego pojedynku z przybyłą dziewczyną. Co jakiś czas planowała jednak zerkać w tamtą stronę i w razie czego ruszyć do akcji.
Skinęła głową na odpowiedź towarzyszki i rozstawiła po swojej stronie szachownicy białe figurki, poczekała aż rywalka zrobi to samo. Coś ją dręczyło. Jej wzrok był wyczulony na wszelkiego typu dziwne zachowania, a dziewczyna wydawała się nieco spięta. Przez długi czas pracowała w policji i robiłaby to dalej, gdyby miała na to czas. Jej nowa praca momentami jest bardzo czasochłonna i coraz trudniej było jej tłumaczyć się swoim przełożonym z kolejnych nieobecności, czy nagłych zniknięć w ciągu godzin pracy. Z tego powodu zrezygnowała. Czasami, gdy miała jakiś luźniejszy okres „dorabiała” jako konsultant lub prywatny detektyw. Choć straciła nieco ten pazur, który wcześniej z łatwością pozwalał jej rozwiązywać nawet najtrudniejsze sprawy, to z czytaniem ludzi nadal radziła sobie dobrze. Przynajmniej na tyle, by wiedzieć kiedy ktoś stara się coś ukryć.
- Skąd jesteś? – spytała sięgając dłonią ku szachownicy. Chwyciła skoczka stojącego na B1 i przestawiła na pole C3. - Nie potrafię przypisać twojego akcentu do konkretnego miejsca. – odpowiedź na zadane przez nią pytanie nie bardzo ją obchodziła. Bardziej ciekawiło jak zareaguje jej rozmówczyni. Co uda jej się odczytać z jej mowy ciała.



// Parę tur rzeczywiście można rozegrać. Cała partia potrwałaby za długo.
Powrót do góry Go down
Emma Cole

Emma Cole


Liczba postów : 25
Data dołączenia : 03/05/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Nie Lip 24, 2016 10:02 am

Również rozstawiła swoją część figur i czekała na pierwszy ruch kobiety. Nejt co chwila raportował, co dzieje się przy stoliku kilkanaście metrów dalej, ale nie było to nic ciekawego. W końcu mężczyźni grali w szachy... A jedyne słowa, jakie padały z ich ust to 'mhm', 'dobry ruch' i tym podobne.
-Hm? -spojrzała na kobietę. -Ach, jestem stąd. Znaczy z Nowego Jorku. -w jej głosie słychać było lekkie napięcie. Ktoś inny mógłby na to nie zwrócić specjalnie uwagi, ale ktoś z doświadczeniem policyjnym i detektywistycznym jak Spectrum na pewno to wyłapie. -A Ty? -spytała, żeby podtrzymać rozmowę, przenosząc wzrok na szachownice i przesuwając piosnek z H7 na H5.


Ostatnio zmieniony przez Emma Cole dnia Sro Sie 10, 2016 1:51 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Spectrum

Spectrum


Liczba postów : 12
Data dołączenia : 16/06/2016

Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1Pon Lip 25, 2016 3:37 pm

Tak jak się spodziewała… Dziewczyna jest lekko zestresowana, co wyraźnie dało się usłyszeć w jej głosie. Ale dlaczego? Czy tak reagowałby ktoś kto przyszedł tu zagrać z kimś w szachy? Prawdopodobnie nie. Z doświadczenia wiedziała, że za takim zachowanie zawsze coś się skrywa. Choć wie też, że to mimo wszystko wcale nie musi niczego oznaczać. Ukradkiem zaczęła bardziej przyglądać się siedzącej naprzeciwko osobie.
- Nie powiedziałabym, że jesteś z Nowego Jorku. Chyba straciłam gdzieś swój dobry słuch, że tego nie usłyszałam. – stwierdziła, po czym krótko odpowiedziała na kontrpytanie. – Luizjana. - gdy dziewczyna wykonała swój ruch, nie czekała długo ze swoim i po chwili pion z F2 znalazł się na polu F3. – Od dawna grasz? – spróbuje podtrzymać rozmowę. Może uda jej się wyłapać coś co pomoże jej ustalić, czy ma do czynienia z przypadkowym przechodniem, czy z kimś więcej.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Washington Square Park - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Washington Square Park   Washington Square Park - Page 5 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Washington Square Park
Powrót do góry 
Strona 4 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
 Similar topics
-
» Tompkins Square Park
» George Washington Bridge
» Scott Washington aka. Hybrid.
» Times Square
» Zuccotti Park

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork-
Skocz do: